Bo każda historia ma swój początek.
Witam wszystkich, jestem Zdzisław. Mam nadzieję, że w chwili gdy to czytasz jestem już rozpoznawalnym blogerem, a Ty drogi czytelniku dotarłeś aż tutaj, aby dowiedzieć się czegoś więcej o mnie. W takim razie cofnijmy się w czasie o jakiś tydzień:
Dzień zapowiadał się zwyczajnie. Niby każdy dzień to początek reszty twego życia, ale z drugiej strony tysiące takich dni mijają nie mając większego wpływu na nas. Było to niedługo po sylwestrze — czyli w okresie najbardziej sprzyjającym myślom nad własną osobą. Buszując po bezkresnych, niczym oceaniczne głębiny, czeluściach internetu natknąłem się na pewno video. Chwytliwy tytuł „co się dzieje, kiedy dziecko porzuca tradycyjną edukację” mnie zaintrygował. Przypomniałem sobie parę osób z mojego miasta rodzinnego, ale nie sądziłem że na wykładzie TEDx będą promować patologię. I nie myliłem się.
Najważniejszym przesłaniem jest zdanie „when i grow up, i wanna be happy”. Taka prosta konkluzja w umyśle 13 latka. Ten chłopak ma przed sobą cały wiek nastoletni, co wraz z jego potencjałem i światopoglądem pozwoli mu rozwinąć się w dowolnej wybranej przez niego dziedzinie. Wiecie co ja miałem w głowie w tym wieku?
Całe szczęście polega na tym, by…
To dopiero jest subiektywne uczucie! Jedni mogą wieść szczęśliwe życie odbijając co rano kartę w fabryce, a wieczorem pijąć piwo, oglądająć 22 (lub inną ich ilość) facetów uganiających się za piłką na kupionym na raty telewizorze. Czy taka osoba jest nieszczęśliwa? A skąd nam to wiedzieć. Możemy wypowiedzieć się na ten temat, jednak zawsze punktem odniesienia naszej wypowiedzi będzie myśl — czy ja bym był szczęśliwy w takiej sytuacji? W takim razie od czego może zależeć satysfakcjonujący nas poziom szczęścia?
Poziom akceptowalny dla nas jako szczęście jest miarą naszego intelektu. Człowiek, który ma poukładane w głowie, wie na co go stać, jest pewny siebie i nie boi się walczyć o lepsze jutro, będzie miał o wiele większe wymagania. Wspaniale ujął to A. Ziemiański w książce Pomnik cesarzowej Achai, tom 2.
Zjadacz bigosu
„– Możesz żyć na dwa sposoby. – Chłopak z tobołkiem krążył wokół niej. – Możesz
usiłować kierować swoim życiem. Obserwować otoczenie, wyciągać wnioski i podejmować
decyzje. Możesz się uczyć. Możesz ponosić klęski, ale nie po to, by biadać nad swym losem, ale
po to, żeby wyciągać wnioski. Analizować je. I podejmować decyzje.
– A drugi sposób? – spytała.
– Jaka jest najtańsza potrawa, najprostsza, najgłupsza w wykonaniu, którą jednak można
się nasycić, a nawet lubić? – odpowiedział pytaniem.
– Bigos – odparła.
– Ten drugi sposób życia można określić tak: jest bigos, jesteś szczęśliwy, nie ma bigosu,
jesteś nieszczęśliwy. Niektórzy ludzie to jedzący bigos. Nie obserwują, nie analizują, nie
wyciągają wniosków, nie podejmują decyzji. Będzie tak, jak Bogowie chcą. Z tym że Bogowie,
czy też los, jak kto woli, rzadko okazują łaskę. Stosunkowo rzadko też są szczególnie złośliwi.
Ot, po prostu: życie jak życie, bez wzlotów i bez większych upadków. Szaro, nudno, średnio…
Jest bigos, to jest fajnie. Nie ma? No to się ponarzeka.
– Można tak żyć? – zainteresowała się.
– Tak żyje przytłaczająca większość ludzi na świecie. Tak żyłaś też i ty, dopóki się nie
pojawiłem. – Uśmiechnął się jakby z lekkim wyrzutem, że nie pamięta. – Życie bigosiarza
przecież wcale nie musi być złe. Nie przeżywa wielkich dramatów, może się najwyżej zapluć w złorzeczeniu. Ale… nie przeżywa też nigdy wielkiego szczęścia.
– A ci inni?
– Ci przeżywają wzloty i upadki jak każdy. Ale kiedy upadną, to włoją się w gówno do
samego dna. Lecz jeśli się podniosą i polecą, to… Wiesz, co to jest szczęście? Jeśli nie wiesz, to
jesteś bigosiarzem. Jeśli wiesz, to już nie możesz doczekać się następnej porcji. Przeciętny
człowiek nigdy go nie zazna w swoim małym, szarym światku bez kontrastów. A ty? Ty bigos
masz tam, gdzie jego miejsce na finiszu: głęboko w dupie.”
Co sprawia, że ty jesteś szczęśliwy?