Tyle czasu siedzę w Budapeszcie i nareszcie miałem okazję zobaczyć na własne oczy węgierskie morze, czyli Balaton na majówkę.
Namiot
Przed wyprawą byłem bardzo podekscytowany. Dawno nie spałem pod namiotem, a taki był nasz plan. Pogoda zapowiadała się pięknie, podróż z Budapesztu przebiegła szybko i bezproblemowo, tak samo jak szukanie miejsca pod namiot. Co prawda Pan ochroniarz niezbyt dobrze władał językiem angielskim, ale językiem gestów i chrząknięć potrafił nam przekazać wszystkie potrzebne informacje.
Za lekko ponad 7000 forintów 4 osoby z dwoma namiotami, bez psa, mogły spędzić noc na tym wspaniałym kempingu. Nawet nie zarejestrowałem nazwy miejscowości, po prostu jechaliśmy wzdłuż brzegu i zatrzymaliśmy się na pierwszym polu namiotowym, z planem napicia się wina i posiedzenia nad wodą. Jeżeli dawno nie nocowałeś pod namiotem to nie popełnij tych błędów:
- Upewnij się, że pamiętasz jak się rozkłada namiot,
- Bielizna termiczna twoim przyjacielem, w nocy potrafi być zimno,
- Karimata sprawi, że śpi się wygodniej,
- Rozsądnie jest też zabrać ze sobą poduszkę,
- Zwróć uwagę, żeby nie rozłożyć się na mrowisku.
Jednak nie namiot
Po pierwszej nocy spędzonej w namiocie wiedzieliśmy, że nie jesteśmy do tego odpowiednio przygotowani. Spakowaliśmy się i ruszyliśmy do Balatonlelle w celu znalezienia odpowiedniej meliny. Południowy brzeg ładniejszy, łagodne zejście do wody, jedyna piaskowa plaża, o długości 3 km, w ogóle idylla.
Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że pogoda w sobotę się zepsuła. Było wręcz sztormowo. Strach było wyjść na zewnątrz. Jakbyśmy zostali w namiocie, to by nas wywiało na Balaton i moglibyśmy tam surfować. Jak już tam jechać to albo na żaglówkę, albo na windsurfing. Wcześniej jednak udało mi się uchwycić parę dobrych ujęć.

Piaszczysta plaża nad Balatonem nie zachęca swoim wyglądem

Najładniejsze zdjęcie jakie udało mi się zrobić. Kiedykolwiek.

Zdjęcie wiatru

Drzewo w towarzystwie kosza na śmieci.

Chillout nad brzegiem
A jak wasza majówka?