Przyjście na tą imprezę wiązało się z całkiem sporym wysiłkiem. Musiałem poświęcić dużą ilość czasu na dojazd, no i oczywiście jeszcze go opłacić. Aczkolwiek w życiu są rzeczy, które opłaca się zrobić i takie, które warto zrobić. Blogowigilia zalicza się do tych rzeczy, które warto.
Jak się dowiedziałem z relacji innych uczestników, organizatorka całego zamieszania Ilona Patro wyznaczyła cel dla każdego z uczestników — poznanie przynajmniej 5 blogerów/youtuberów. No proszę, nie po to pokonuję prawie tysiąc km w jedną stronę, żeby poznać tylko 5 osób. Parafrazując bajeczkę z dzieciństwa — Blogers — Gotta meet them all.

Od samego początku miałem utrudnione zadanie, odwołali mi przejazd, kolejny jechał o wiele dłużej niż się wszyscy spodziewali, więc na miejscu znalazłem się spóźniony o ponad 1,5h. Prawie 20% całkowitego czasu w plecy, do tego byłem umęczony podróżą i strasznie głodny. No to chlast po pierogi, trochę barszczu, po drodze zgarnąłem Grants’a z colą i rozglądam się za miejscem. Przy najbardziej oddalonych stolikach wcale nie było introwertyków, których szukałem. Tam byli parentingowcy i ich dzieci. Odpuściłem i przeniosłem się trochę bliżej. Jest całkiem sympatycznie wyglądająca grupka, no to dosiadam się. Przedstawiam się, rzucam czerstwy żart i tak się rozmowa rozkręca. Okazało się, że poznałem:
Outdersen — elegancik, który poinformował mnie do czego przydaje się drewniana obudowa iphone’a w ubikacji PKP. Classy.
Patiness — fotograf i niewiasta wymienionego powyżej. Zawstydzona, albo zażenowana poziomem rozmowy nie wtrącała zbyt wiele.
Style Stalker — fotograf, z którym stanowczo za mało porozmawiałem o jego podróżach. A było o czym.
Animated Magic — Podczas rozmowy odnalazła mnie koleżanka z lat studenckich. Jest ona pierwszą osobą prowadzącą bloga, jaką poznałem w życiu. Wraz z nią przybyło jej dwóch znajomych — Marek Winiarski i Marek Zając — oboje są programistami/nerdami i takie też prowadzą blogi. No to lecimy dalej, następną osobą wyłowioną z tłumu był
Zombie Samurai — Bardzo chciałem poznać najrzetelniej i najprofesjonalniej podchodzącego do tworzenia bloga autora. Oczywiście nie omieszkałem mu wspomnieć o tym, że jestem pod wrażeniem i doceniam jego pracę.
DirtyMind — Przemek z Radomia okazał się bardzo interesującym człowiekiem. Spędziliśmy na rozmowie dość sporo czasu, ale trzeba było ruszać poznać więcej osób.
Matka Wyluzuj — że poznam kogoś z parentingowej branży, to się nie spodziewałem. Na szczęście nie miała dziecka ze sobą, a jej blog przypadł mojej mamie do gustu.
Streat Love Fashion — Aleksandra jest pierwszą i jedyną osobą z tej listy, która sama nawiązała rozmowę. Bardzo miło.
Wittamina — Jedyna osoba na Vime, której twórczość śledzę. Dyskutowaliśmy o poprawności wyrażenia po lewo i fenomenie 6 sekundowych filmików.
Hania Es — Nowa, bardzo prężnie rozwijająca się twarz blogosfery.
StayFly — Bardzo chciałem poznać Janka i udało mi się. Niestety w ogólnym rozgardiaszu nie zamieniliśmy zbyt wielu słów.
jakoszczedzacpieniadze.pl — Z Michałem niestety tylko się przywitałem.
BlueKangaroo — Ania, która rozmawiała z dwoma powyższymi, dlatego miałem okazję ją poznać. Szczególnie, że oboje szybko nas zostawili.
Troyann — Maćka znałem już wcześniej, zbiliśmy piątki, wiadomo.
Wojtek Kardyś — Wojtka też miałem okazję poznać już wcześniej. Wymyśliliśmy przykład viralowego tekstu — „mój perwersyjny outfit przed seksem w kościele”. Czy ktoś podejmie się realizacji?
Alfabloger — gdyby nie Marianna musiałbym spędzić noc na dworcu, a tak mogłem przespać się na kanapie w biurze w centrum miasta. No i to moja czytelniczka.
Kominek — czy też raczej Dżejson. Nie mam zdjęcia, nie porozmawiałem, nawet się nie przywitałem. Poczekam aż będę na tyle dobry, że on sam zechce mnie poznać. Albo do przyszłej blogowigilii.
Blogowigilia to impreza, której wyczekiwałem od dłuższego czasu. Nareszcie miałem możliwość porozmawiania z ludźmi, którzy mnie rozumieli. No i skoro mam zamiar trwać w blogosferze, to dobrze jest znać członków społeczności, a poznałem mnóstwo wspaniałych osób i ich interesujących blogów. Wyjazd bardzo mi się podobał i nawet gdybym musiał dojechać PKP, to bym się zdecydował.
To oczywiście nie są wszystkie osoby, o niektórych pewnie zapomniałem, inni nie podzielili się adresem bloga, albo zwyczajnie nie zapamiętałem. Plan minimum wykonałem z nawiązką i dopiero czytając relacje innych blogerów zorientowałem się jak dużo osób, które tam były, jeszcze chciałem poznać, ale czas mi na to nie pozwolił.
Jeszcze was znajdę. I poznam. Do zobaczenia.
PS. Nie mam ani jednego swojego zdjęcia z blogowigilii. Ani swojego zrobionego przeze mnie, ani swojego na którym jestem. Jakby ktoś dysponował, to proszę mi podesłać. #problemypierwszegoświata. A nie, jedno jest:
