Został mi tylko rok, aby nagrać debiutancki album, zostać gwiazdą rocka i popełnić samobójstwo. Strasznie mało czasu.
Wszystkiego najlepszego ja
Mam urodziny, jakby ktoś nie zaskoczył, a raczej miałem tydzień temu. Te słynne dwudzieste siódme, po których zabili się, bądź zginęli w dziwnych okolicznościach Jimi Hendrix, Kurt Cobain, Janis Joplin, Amy Winehouse i kilku innych artystów wielkiego formatu.

Nawet mając więcej czasu, nigdy bym tego nie zrobił. O bezsensie samobójstwa już kiedyś pisałem w tekście jak popełnić samobójstwo, a co do drugiej kwestii, to jestem zupełnie pozbawiony talentów artystycznych. A raczej muzycznych.
Bo chyba można określić moje wypociny jakąś formą artyzmu. Co prawda nie jest to taki standardowy warsztat, którego nawet bym za bardzo nie umiał odtworzyć. Jestem umysłem ścisłym i nie silę się na wymyślanie rzeczy, po prostu staram się opisać dość dokładnie moje obserwacje. Robię to poniekąd z przekory, zupełnie nieartystycznie, naśladując tekstem mój sposób myślenia. Zresztą jak czytacie, to chyba wiecie, nie będę się na ten temat rozpisywał.
Trzecie urodziny bloga
Tak dość okrężnie doszedłem do tematu bloga i pisania, bo urodziny przypominają mi, ile czasu prowadzę ten swój internetowy pamiętnik. W sumie to rachunki za domenę i serwer, które musiałem zapłacić w zeszłym tygodniu, przypominają mi to o wiele dotkliwiej, ale to brzmi zbyt przyziemnie.
Zaczynałem to miałem zupełnie inną wizję bloga, jego wyglądu, rozwoju i w ogóle wszystkiego. Przez pierwsze miesiące podczas zderzenia z rzeczywistością przechodziła ona najdotkliwsze ewolucje, a i tak się nie wyklarowało zbyt dobrze. Po jakimś czasie kupiłem nowy szablon i w ramach jego wprowadzenia usunąłem 60% tekstów, a większość pozostawionych musiałem ulepszyć, albo przepisać od nowa.
Tak w ogóle to zacząłem pisać troszkę wcześniej niż bloga, bo pisałem pamiętnik. Przez trzy lata podczas studiów, zbierałem materiał na książkę, którą napiszę za kilkanaście lat. Specjalnie nie chciałem zakładać bloga, bo miałem skupić się na pisaniu pamiętników, a teraz to nie wiem sam czy dobrze zrobiłem, czy nie.
Życie całkiem spoko
Wróćmy jednak do urodzin i mojego wieku. Jak tak patrzę na swoje życie z perspektywy przeżytych lat, to mam wrażenie, że wszystko zrobiłem całkiem spoko. Mimo, że będąc młodym i decydując o swoim życiu jest się zagubionym jak telefon w damskiej torebce, to nie dość że dobrze obrałem kierunek, to jeszcze całkiem daleko udało mi się przejść.
Oczywiście miałem całkiem fajne możliwości i trochę szczęścia, ale też udało mi się je dość mocno wyeksploatować, a szczęściu przecież trzeba dopomóc. W ogólniaku ogarnąłem dość dobrze matematykę, na studiach dostałem niezły dyplom, a i pobawiłem się fajnie, później pracowałem w zawodzie i przyzwoitej pracy przez dwa lata w Budapeszcie, po czym za zarobione hajsy wyjechałem sobie w podróż, gdzie zwiedziłem trochę Europy i sporo Ameryki Południowej.
Całkiem nieźle jak na 27 lat.
Teraz naturalną konsekwencją rzeczy jest ogarnięcie jakiejś pracy. Nie spodziewałem się, że pracodawcy będą czekać na mnie z otwartymi ramionami, no ale jest trudniej niż myślałem. Na początek moje marzenia rozbiła w pył wiza do Stanów, a raczej formalności związane z jej otrzymaniem. Większość interesujących dla mnie ofert pochodzi stamtąd, a ja sam uderzałem wysoko — wysłałem swoją aplikację do SpaceX, Tesli i HyperloopOne, niestety w żadnej z tych firm mnie nie zechcieli. Tak sobie to tłumaczę, że chodziło o wizę, taką mam nadzieję.
Z Indii to za bardzo nie odpisują, podobnie Chiny i Japonia. Zresztą w Europie też nie jest tak kolorowo. Większość ofert pochodzi od agencji pośredniczących szukania pracy, a znaleźć coś bezpośrednio od firmy docelowej nie jest łatwo. Już abstrahując od prowizji dla agentów najgorsze jest to, że te ich oferty są bardzo enigmatyczne, a oni sami nie bardzo znają się na technicznych kwestiach. Nie mogą napisać zbyt wiele, bo by ludzie sobie sami znaleźli skąd ta oferta pochodzi, a z drugiej strony kilka razy okazywało się, że to nie były oferty jakie bym chciał.
Udało mi się jednak poczynić pewne sukcesy i po weekendzie mam się stawić na ostatni etap rekrutacji, osobistą rozmowę w bardzo ładnym miejscu, w obiecującej firmie z branży automotive. Nie chcę zapeszać, ale być zaproszonym na ostatni etap rekrutacji do biura firmy i nie podpisać umowy, to prawie tak jak być zaproszonym do dziewczyny na noc i nic nie zdziałać. Może się zdarzyć, ale miejmy nadzieję że mi się nie zdarzy.
W każdym razie cieszę się, nareszcie moje życie odzyska trochę regularności. bo to nie tylko hajsy i naturalna konsekwencja życia, ale też warunek niezbędny, żeby wejść jeszcze na kolejny level — znaleźć sobie żonę.
Kobiety lecą na hajs
Najpierw jednak trzeba mieć pracę, ponieważ kobiety lecą na hajs, prawda?
Bzdura i to straszna. No może nie taka straszna, ale takie przedstawienie sprawy jest spory przekłamaniem. Jest kilka cech, które u kobiet cieszą się sporą estymą — m.in. inteligencja, pewność siebie, ogarnięcie życiowe, umiejętność walki o swoje i poradzenia sobie w różnych warunkach, itp. Z takimi cechami zazwyczaj przychodzi możliwość zarabiania dobrych pieniędzy i jest to nie tylko dodatkowy atut, ale także potwierdzenie odpowiedniego zestawu cech.
Oczywiście można posiadać takie cechy i mimo to nie prząść zbyt dobrze finansowo. Tak jak w szkole bywają inteligentne dzieci z dużą wiedzą, które ledwo zdają do kolejnych klas. Może się zdarzyć i może to nawet być prawda, ale osobiście patrzyłbym podejrzliwie na takiego osobnika. Inna kwestia to bezpieczeństwo. W końcu to kobiety podczas ciąży muszą rezygnować z życia zawodowego i poddać się opiece. Do tego obraz dzisiejszego świata wykluczył większość niebezpieczeństw, których nie można zażegnać gotówką.
To, że kobieta chciałaby, abym miał dobrze płatną pracę nie jest to dla mnie problemem. Zaraz po powrocie z Ameryki Południowej mógłbym się naigrywać z siebie samego, że jestem gołodupcem bez pracy mieszkającym u mamy, ale mam potencjał. Teraz jednak minęło trochę czasu i wstyd by mi było mówić takie rzeczy. Szczególnie że sam też mam sporo różnych wymagań dotyczących mojej partnerki, bo nie dość że przekaże połowę genów dzieciom, będzie brać spory udział w ich wychowaniu, to jeszcze będziemy razem spędzać większość dni. Nie warto przy takim wyborze iść w półśrodki.

Wąs raczej nie należy do tych rzeczy, które podobają się kobietom. Wyraz twarzy psychopaty również.
Podsumowując niedługo będę miał pracę, więc mogę zacząć myśleć na poważnie o szukaniu żony.
Szukam żony
Piszę takie rzeczy na blogu, ale proszę mi się nie zgłaszać. Wtedy na pewno pomyślę że coś jest nie tak, jakaś wariatka z internetów do mnie pisze i chce się hajtać.
I to nie jest tak, że muszę jak najszybciej, że mnie goni wiek, z rozdrażnieniem oglądam zdjęcia znajomych z potomstwem, z nerwów zagryzam paznokcie, gdy odnajduję pierwsze siwe włosy, a oczami wyobraźni widzę swój pogrzeb i nikt nie płacze nad grobem. Trochę tak jak przed wyjściem patrzysz się za okno, a tam słonko świeci, ptaszki śpiewają, dzieci się bawią i mogłoby wydawać się, że jest ciepło, ale termometr mówi co innego. Warto wtedy zaufać termometrowi.
W dodatku znaleźć odpowiednią osobę to wcale nie jest takie proste i takie szybkie, nie warto tego zostawiać na ostatnią chwilę. Fajnie byłoby poznać się bliżej, przetestować, pomieszkać wspólnie jakiś czas, marzy mi się też dłuższa podróż we dwoje.
Zresztą nie jest to tylko chłodna i cyniczna kalkulacja, bo swoje już przeżyłem, przeszedłem przez kilka związków, sporo się nauczyłem, osiągnąłem odpowiedni wiek, oraz zebrałem bagaż doświadczeń, żeby móc się przymierzać do kolejnego etapu życia. Wydaje mi się też, że dorosłem już do zbudowania trwałej i szczęśliwej relacji. No i bym chciał.
Ludzie w wieku 27 lat na przestrzeni dziejów:
817 — ludzie tak długo nie żyją
1217 — przeżyłem długie i dobre życie
1617 — właśnie urodziło mi się ósme dziecko
2017 — nareszcie jestem gotowy na poważny związek
Dziś tak bardziej osobiste wynurzenia, bez żadnej konkretnej tezy, czy wniosku. Trochę o moim życiu i planach na przyszłość, tak bardziej blogersko. W ogóle to chyba nie jestem najlepszym z blogerów, bo nigdy nie zabiegałem specjalnie o kontakt z moimi czytelnikami. Może czas to zmienić.
W takim razie jak tam u was?