Jak przemycić streetart do miasta, które samo w sobie jest dziełem sztuki, żeby go nie sprofanować? Bardzo łatwo, wystarczy użyć wyobraźni.

Mamy butelki z benzyną i kamienie
Streetart jest jedną z najbardziej żywych form sztuki. Pierwotnie tworzona po godzinach przez anonimowych autorów, weryfikowana przez zwyczajnych ludzi. Na jej atrakcyjność wpływa również ulotność dzieła, niektóre utrzymają się kilka dni, inne będą zdobić miasto przez lata.
Na szczęście ostatnimi czasy pojawia się trend zdobienia miasta, jednak zazwyczaj są to wielkoformatowe murale. Nie żebym miał coś przeciwko, bardzo mi się podobają i jestem dumny, że jednym z przodujących w tej kategorii miast jest Łódź.
Wróćmy jednak do Florencji. Trochę zmyliłem wszystkich miniaturką, gdyż chce się skupić na dość specyficznej kategorii. W mieście którego historia sięga przed początkami chrześcijaństwa, niemal każda budowla to zabytek. Jednak artysta CLET wpadł na doskonały pomysł. Zostawił miasto i jego fasady w spokoju, a zajął się ozdabianiem znaków drogowych. Zobaczcie sami.



















To jest sztuka na miarę naszych możliwości. My tą sztuką otwieramy oczy niedowiarkom! Mówimy: to jest nasze, przez nas zrobione, i to nie jest nasze ostatnie słowo! A nie białe kwadraty, na białym tle.
Dzieło przedstawiające biały kwadrat na białym tle stanowi szczytowe osiągnięcie Kazimierza Malewicza i zarazem zamknięcie okresu malowania obrazów z jedną figurą jako głównym tematem.