Zostało mi półtorej godziny czasu do wyjścia. Zaistniała wyjątkowa sytuacja, w której szczęśliwie zbłąkany proton promieniowania kosmicznego przedarł się przez ceglane mury i przeleciał wprost przez głowę zaburzając standardowy tryb pracy synaps. Takim sposobem wpadłem na niecodzienny pomysł.
Postanowiłem zrobić sobie herbatę. A do tego naskrobię parę słów.

Herbata którą piłem wyglądała inaczej. To zdjęcie jest z innego wpisu.
Obcy nałóg
Herbatę pijam tylko gdy jestem przeziębiony, albo porządnie zmarznę. Kawy nie pijam w ogóle. W każdym innym przypadku preferuję wodę. Dość dziwny to zwyczaj, szczególnie że do końca ogólniaka nie piłem jej prawie wcale. A dzisiaj sobie zrobiłem herbaty tak o, do pisania.
W żaden sposób nie celebrowałem picia herbaty, akt równie prozaiczny i codzienny jak mycie zębów. Szklanka z cieńkiego szkła w czerwonym, plastikowym koszyku, albo obtłuczony kubek. Do tego woreczek sagi, 2 łyżki cukru żeby zabić gorycz i było czym przepić śniadanie. Teraz postanowiłem inaczej.
Rytuały
Czytałem nie raz, że picie herbaty można bardzo celebrować. I że powinno się w filiżance. Nie mam żadnej w domu, będzie musiał zostać kubek. Zwyczajny, biały w czarne kropki, nieobtłuczony. Za to przynajmniej zwiększę sobie wyjątkowość tej sytuacji dobrą herbatą, z hibiskusa. Mam też mieszankę chińskich zielonych herbat, którą dostałem na 18 urodziny, ale zostawiłem ją w Polsce. W środku są całe kwiaty, co niesamowicie barwi wodę na czerwono.
Posłodzę sobie, a jak. Trochę miodu na pewno zrobi dobrze herbacie, a i łyżkę w środku zostawię. Rozkoszuje się więc w ciszy, samotnie w sposób urągający miłośnikom herbaty. Trudno, nigdy nie aspirowałem do ich grona. Pociągam kolejny łyk.
Równie dobrze można kultywować własne tradycje i zwyczaje. Wymyśleć sobie własną konfigurację i zacząć regularnie to robić. Piątkowy wieczór, kubek w czarne grochy, herbata z miodem, bujany fotel, widok na księżyc. No i spokojny czas, żeby móc opowiedzieć coś na blogu.
Tempus Fugit
Zbliża się czas, w którym muszę wychodzić. Mam już nawet buty na stopach. Chciałem jeszcze szybko dopić resztę herbaty, ale okazało się, że została prawie cała. Podczas pisania napiłem się jej tylko raz, gdy 2 akapity temu o tym wspomniałem. Teraz mogę schować do lodówki, najwyżej będę pił mrożoną w sobotnie poranki.
Jeśli szukasz sensu prawdy w nich
Zawiedziesz się