Chyba nikt się nie spodziewa, że po kliknięciu odnajdzie zestaw rad, które odmienią jego życie na zawsze i nic już nigdy nie będzie takie samo?
Wstępem
Teoretycznie mógłbym wrzucić jakieś 10 nawyków ludzi zorganizowanych [kołcze go nienawidzą][zobacz memy], ale nie będę was przekonywać do rzeczy, które są mi obce. Zresztą takie puste, clickbaitowe treści, co to zapomnisz zanim przescrollujesz. Żeby przeorganizować swoje życie, trzeba sporo pracy, oraz samodzielnego wniosku na podstawie przemyśleń i doświadczeń, że należy coś zmienić.
A i tak nie ma pewności, że to pomoże.
Ogółem
Tyle wolności wyboru i możliwości przed sobą statystyczny człowiek nie miał jeszcze nigdy w historii ludzkości. Urodzenie nie definiuje już jednoznacznie przyszłości, odpowiedzialność ta spoczywa teraz na naszych własnych barkach. Na początku jeszcze system dyktuje nam obowiązek szkolny i skromne w jego zakresie możliwości wyboru, a potem cyk, na głęboką wodę. Utrzymywaniem siebie nie będę się tutaj zajmował, gdyż o ile nie interesują kogoś alternatywy w rodzaju pasożytnictwa, albo śmierci głodowej, to ludzie nie za bardzo mają możliwość nie radzić sobie z tym. Jednak pozostaje nam jeszcze mityczne życie po pracy.
I to właśnie ten czas najprawdopodobniej będzie określał jaką osobą jesteś i powinniśmy go cenić. W końcu jest tyle rzeczy, na które warto, albo wypadałoby go przeznaczyć. Zdrowa dieta, długi sen, picie wystarczającej ilości wody, dobre relacje z rodziną i przyjaciółmi, regularne ćwiczenia, relaks na łonie natury, rozwój osobisty, obcowanie z kulturą i sztuką, czy spełnianie marzeń. Szczególnie to ostatnie ma teraz mnóstwo możliwości. Rzeczy nieosiągalne dla naszych rodziców mamy na wyciągnięcie ręki.

Klify Moher w Irlandii.
Oczywiście nie jest to aż takie łatwe i piękne jak życie celebrytów z instagrama. Wiecie, te najlepsze, starannie wyselekcjonowane zdjęcia przepuszczone przez filtry i specjalistów od PR, żeby nas zachwycić. Oglądając je można odnieść wrażenie, że na świecie nie ma przyzwolenia na niezapierdalanie. Że jeśli człowiek nie uczy się kolejnego języka, nie ma znajomych z różnych krańców świata, nie przejechał Wietnamu na motorze, nie robi samemu hummusa, czy deserów z nasion chia, nie odremontował przypadkowego krzesła kupionego na giełdzie staroci, nie wyplata koszów z wikliny, ani nawet nie ogląda alternatywnego chilijskiego kina, czy chociażby mongolskiego baletu, to można go uznać za nieudacznika.
A wcale tak nie jest i nawet zdając sobie sprawę z tych mechanizmów, może to mieć na nas bardzo negatywny wpływ. Szczególnie gdy wiemy też, że sami marnujemy sporo czasu na bzdury, mata na jogę leży za stołem nieużywana od dnia zakupy, a czekolada się sama nie zjada w lodówce. Choć walczyliśmy, żeby to nie było tak. Walczymy. Bo poszukiwanie czasu, siły i motywacji jest właśnie taką bitwą, którą toczymy ze sobą każdego dnia, choć wyniki tych potyczek są widoczne dopiero po dłuższym czasie.
Szczegółem
Nie będę nikogo przekonywać, że jego życie wymaga podejmowania jakichkolwiek kroków w kierunku uporządkowania, szczególnie, że sam sobie z tym radzę dość średnio. Mimo tego, że sporo udało mi się już w życiu zrobić. Nie będę pisał skróconej historii życia, bo jestem na to za skromny, pachnie to couchingiem, zawsze można więcej (hehe), czytelnicy bloga mają jakiś obraz, oraz nie ma to najmniejszego znaczenia w odbiorze tego tekstu.
Tylko, że widoczne efekty niekoniecznie muszą świadczyć o byciu dobrze zorganizowanym. Zazwyczaj tak jest, ale u mnie to wyglądało bardziej chaotycznie, a było napędzane strachem. Tylko nie takim zwykłym, ale strachem przed nudą. Jakkolwiek dziwnie to by nie brzmiało, ja po prostu bardzo nie chciałem się nudzić. Tylko, że możliwości było wtedy niewiele.
Pozostało więc zainteresować się tymi ograniczonymi możliwościami. A ja lubię skupiać się na rzeczach i obracać je sobie w myślach. No i tak jak ze wszystkim, jak się trochę człowiek oswoi z nową rzeczą, to jest się lepszym, zaczyna się to robić coraz fajniejsze i kilka takich inicjatyw wykiełkowało w całkiem poważne i pozytywne implikacje w przyszłości.
Teraz niestety nie mogę zastosować tego schematu.

Taki drobny projekcik sobie zrealizowałem, zdjęcia Elektrociepłowni Szombierki w czterech porach roku. Niestety nie są to identyczne kadry i trochę #piekłoperfekcjonistów
Bo teraz to już mam całkiem sporo możliwości unikania nudy. Nie ograniczają mnie rodzice, czy fundusze (w rozsądnych granicach), a XXI wiek obrodził w mrowie łatwo przyswajalnej rozrywki, które łatwo może porwać człowieka chcącego twórczo spędzić czas. W połączeniu z mniejszą ilością czasu dostępnego ogółem, gdy musimy zarządzać każdym aspektem swojego życia zachowując przy tym niezbędną higienę sprawia, że no nie jest łatwo. A przynajmniej mi nie wychodzi.
Brzmi to dość pesymistycznie, ale chodzi mi tutaj tylko o aspekt bycia internetowym twórcą. Jeżeli chodzi o całą resztę, to jestem zadowolony. Te wszystkie rzeczy z trzeciego akapitu stoją u mnie na satysfakcjonującym poziomie. Jednak dodatkowej, twórczej pracy nie udaje mi się w taki sposób. Dlatego muszę opracować zupełnie nowy sposób, bo w ostatecznym rozrachunku chciałbym. I być zorganizowanym i wrzucać więcej kontentu.
Bodźcem
Spędziłem prawie pół roku, całkiem niedawno podczas przełomu roku w Irlandii. Zgłosiłem się sam na projekt z pracy, żeby zrobić coś fajnego i dać sobie taki zastrzyk intensywnej pracy, oraz rozwoju zawodowego (w wyniku braku standardowych rozrywek — na delegacji żyje się jednak inaczej). W hotelu był również basen, jak i siłownia, gdzie spędziłem dużo wolnego czasu. Wystarczająco, aby nauczyć się wreszcie w miarę przyzwoicie pływać, a do tego obejrzałem całego Rick and Morty i Bojacka Horsemana na bieżni na siłowni. Polecam ten sposób rozrywki jak i te produkcje.

Jeszcze jedna fotka z Irlandii, bo czemu by nie?
Do tego jeszcze codzienne dojazdy. Prawie godzina w jedną stronę, a tu jeszcze kierownica po drugiej stronie. Tyle czasu marnować się nie godzi, jednak znalazłem rozwiązanie, które zostało ze mną również gdy przestałem prowadzić. Słuchał podcastów. To takie dłuższe nagrania audio, w formie monologu lub dialogu idealne na rower, bieganie, wyjście do miasta, etc. Dla mnie wspaniałe urozmaicenie codziennych, bezmyślnych czynności, które i tak muszę zrobić. Jeszcze niezbyt popularna rzecz w Polsce, a szkoda. Przez to niewiele jest godnych polecenia rodzimych podcastów, jednak jak już wspominam, to polecę sieć podcastów podsluchane.pl, z różnymi podcastami dotyczącymi różnych aspektów kultury (jest też podcast o czytaniu, którego jestem wiernym fanem). A prócz tego jest jeszcze dwóch tytanów podcastu, o których mogliście słyszeć — Michał Szafrański z podcastem Więcej niż oszczędzanie pieniędzy oraz Marek Jankowski z małej wielkiej firmy.
Chłopaki opowiadają sami, bądź dyskutują z zaproszonymi gośćmi o kwestiach związanych z finansami, prowadzeniem działalności, organizacją czasu i ogólnie różnymi przydatnymi rzeczami. Są też dość hermetyczne odcinki, jak np. o kupowaniu domu na rynku wtórnym, albo jak być dobrym szefem, które mnie raczej nie będą prędko dotyczyć, a przesłuchałem z prawdziwą przyjemnością. I to co najważniejsze, kwestie planowania zadań, organizowania się i ogólnego działania. Bardzo dużo konkretnego i motywującego top quality kontentu. Aż sobie przemyślałem, jak w moim przypadku powinno wyglądać organizowanie się.
Planem
Po wielu latach niezastanawiania się nad tym, odkryłem co może mi pomóc się zorganizować. A raczej wyselekcjonowałem te rzeczy spośród wielu różnych sposobów omawianych w wspomnianych podcastach, przeczytanych książkach, etc. Sporo tych rzeczy pokrywa się z filozofią Getting Things Done.

Spacer w koronach drzew w Karkonoskim Parku Narodowym
Pierwszą kwestią jest oddzielenie procesu decyzyjnego, od działania. Gdy łączysz te dwa, stają się one wyjątkowo rozmyte. Kusi żeby wprowadzić modyfikacje, albo odpuścić sobie część, bo mi się nie chce. Najlepszym przykładem jest dla mnie siłownia. Nie pójdę ćwiczyć bez rozpiski jakie mam zrobić ćwiczenia i jakie obciążenia. Bo jakbym poszedł bez planu, to na pewno bym zrezygnował z robienia nóg, a i zapewne brzucha. A jak mam zapisane na karteczce, to zrobię posłusznie wszystko co tam jest. Kwestia zaufania sobie z przeszłości, który podjął najlepszą decyzję, nawet jeżeli teraz tego nie widzisz.
Drugą kwestią jest dokładne przemyślenie rzeczy, które by się chciało zrobić. A następnie rozbicie ich na krótkie, niezależne zadania. Wiele rzeczy na pierwszy rzut oka jest przerażające. Wydają się być zbyt trudne, wielkie, pracochłonne, lub długotrwałe żeby je kiedykolwiek dokończyć, a jednocześnie każde z nich można rozbić na mnóstwo prostych i krótkich zadań. To wtedy tak na psychice lżej, że nie takie trudne te rzeczy przed nami, a i widać progres.
Ostatnią sprawą, jest uporządkowanie tych wszystkich informacji. Nasze plany, projekty, zadania powinny być przemyślane i zapisane, żeby nie trzymać ich w głowie. Nie ma sensu zaprzątać sobie pamięci operacyjnej mózgu koniecznością kupna prezentu ciotce, zapłaty za gaz, wymiany ziemi w kwiatkach, odwiedzinami znajomych za miesiąc, podczas gdy można ją wykorzystać do działania. A swoje plany przechowywać zapisane, tak że żaden pomysł, czy podjęta decyzja na temat przyszłych działań nie odejdzie w niepamięć.
No i wprowadzać to stopniowo. Jak każda zmiana w życiu, żeby się powoli przyzwyczaić. Tak właśnie mam nadzieję robić. Czy mi się to uda? Czy przyniesie to jakieś efekty? Nie wiadomo. Jak na razie skończyłem, a raczej napisałem od nowa wpis, który zacząłem w poprzednim roku. Na koniec zostawię was i siebie z cytatem demotywującym
Każdy z nas marnuje swoje życie, kwestią pozostaje jedynie w jak wielkim stopniu.