Nie jest to żaden couching, lecz tajemnica szczęścia niczym od technologa spełnionego życia.
Błędy młodości
Ile osób tyle fatalnych historii z dzieciństwa i to nie chodzi o traumę związaną z pierwszym wspomnieniem, ale o coś poważniejszego. O wiele poważniejszego niż śmierć Mufasy, rozbita szyba, dywanik u dyrektora, złamana ręka, czy wszystko razem. Coś co rzutuje na nasze całe życie, mimo że wcale się tego nie spodziewaliśmy, a zdajemy sobie z tego sprawę lata później. Z perspektywy czasu możemy zaliczyć to do grona top 3 błędów życia.
W moim przypadku był to toksyczny znajomy z klasy.
Człowiek, który w kontaktach sam na sam był świetnym przyjacielem, jednak przy innych ludziach zmieniał się nie do poznania. Wcale nie musiało mnie tam być, żebym stał się ofiarą żartów i innych podśmiechujek. Negatywnie nastawiał do mnie wszystkich innych, więc wydawało mi się, że to jest najlepsza osoba do spędzania czasu. Przynajmniej lubi mnie jak jesteśmy sami. Byłem młody, głupi i nie umiałem w relacje międzyludźkie, więc lata tkwiłem w takim impasie.

Druga strona lustra
To pasożytnictwo, czy też masochistyczna symbioza trwała latami, do czasu jak skończyliśmy gimbazę i rozeszliśmy się do innych szkół. Całkowita zmiana otoczenia pozwoliła mi się odciąć od negatywnych uczuć, jednak przez ten czas nabrałem ogromnej awersji do ludzi, nie tylko jako gatunku, ale także jako jednostek. Po prostu nie wyobrażałem sobie, jak to jest mieć dobrych znajomych, więc unikałem bliższych zażyłości z kimkolwiek, żeby sytuacja się nie powtórzyła.
Dzięki tej lekcji, jestem teraz wyjątkowo wyczulony na toksycznych ludzi, a relacje bez przyszłości zakończam w szybki i jednoznaczny sposób. Z niezdrową fascynacją czytam historie ludzi spotykających się z osobami z pogranicza borderline i nie jestem w stanie pojąć, jak mogli się wpakować w takie gówno i dlaczego w nim trwają.
Stałem się samotnikiem, co dobrze współgrało z moją introwertyczną duszą. Wtedy też zainteresowałem się matematyką, w czym okazałem się całkiem niezły. To tylko pogłębiło to moją psychiczną barierę przed innymi ludźmi. Chciałem otoczyć się murem ochronnym prze ludźmi, więc zacząłem robić sobie kolczyki. Dużo kolczyków. Nic mnie nie obchodziło ich zdanie. Bardzo łatwo jest się nie przejmować opinią innych ludzi, jeżeli wszystkimi się gardzi.

Mocne postanowienie poprawy
Jako dość autorefleksyjna i oczytana jednostka doszedłem do wniosku, że moje relacje z innymi ludźmi kuleją i należałoby to naprawić. Na szczęście przede mną była niepowtarzalna w skali życia okazja — rozpoczęcie studiów. Postanowiłem postąpić wg mojej zasady i wystawić się na sytuację, w której będę musiał koegzystować z innymi. Złożyłem więc podanie o przyznanie miejsca w akademiku i zamieszkałem z dwoma zupełnie obcymi osobami.
Z jednej strony uraz z dzieciństwa, z drugiej strony brak zaspokojonia potrzeby akceptacji przez ostatnie lata rzucone na żyzny grunt studenckiego życia. Poznawałem mnóstwo nowych osób, więc trzeba było przeprowadzać selekcję. I wtedy zaczęła się magia.
Nie chciałem, żeby powrórzyła się sytuacja z przeszłości, więc testowałem ludzi będąc całkowicie asertywnym sobą. Pomagałem sobie w tym zadając trudne pytania z pogranicza dobrego gustu i smaku, żeby zbadać ich reakcje. I wiecie co się okazało?

Wcale nie zraziłem do siebie tak dużo osób. Całe życie obawiałem się, że ludzie nie będą mnie lubić takim jakim jestem. Ba, nawet podświadomie wspierałem ich w tym chorym wyobrażeniu, a prawda jest zupełnie inna. Pomimo moich wszystkich wad oraz braku doświadczenia w kontaktach międzyludzkich okazało się, że całkiem duża ilość ludzi mnie lubi. I nie jest to forma wydmuszki, udawanej grzeczności w stosunku do mojej udawanej grzeczności.
Oczywiście w przypadku niektórych mogłem przesadzić i zrobić negatywne pierwsze wrażenie — trudno. Z częścią z nich nigdy bym nie wyszedł poza bezcelową wymianę uprzejmości — inna geometria osobowości. Kolejna część zapewne odpadła poznając mnie bliżej. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia.
Niezależnie od tego jak żyjesz i jak bardzo się starasz, zawsze znajdą się ludzie, których do siebie zrazisz. Lepiej wyeliminować ich na samym początku i skupić się na tych, którzy zaakceptują Cię jakim jesteś.
Zawsze znajdzie się ktoś, z kim będziecie mogli być dziwni razem.