Cześć,
Jestem Zdzisław.
Jakimś cudem udało mi się przeżyć dwadzieścia kilka lat, w międzyczasie przeczytać setki książek, zdać rozszerzenie z matmy na 100%, zrobić kilka tatuaży i skończyć Automatykę i Robotykę na AGH. Ze słowem czytanym miałem do czynienia sporo, jednak nigdy sam nic nie pisałem. Nie jest to zbyt kompatybilne z osobą piszącą bloga, ale lubię łamać konwenanse. Uznałem, że to może być interesująca przygoda, a wszystkie litery i większość słów już jest wymyślona, wystarczy je tylko połączyć w całość. I dobrze się przy tym bawię.
Dzieciństwo spędzone sam na sam z matematyką i książkami odcisnęło duży wpływ na moje dotychczasowe życie. Jestem introwertykiem i w życiu kieruję się żelazną logiką, jednak zdaję sobie sprawę, że nie wszystko działa w taki sposób. Chłodna kalkulacja, bilans zysków strat, rozważanie przyczyn zaistniałych sytuacji, to mój chleb powszedni.
Te cechy kojarzą się zazwyczaj z nudnymi, szarymi ludźmi zamykającymi się przed jakimikolwiek kontaktami w swoich wyizolowanych światach filmów/książek/komiksów/czegokolwiek. Nawet pisząc te słowa taka perspektywa wydaje mi się kusząca. Przekonałem się jednak nie raz, że monotonna egzystencja, owszem miła i stabilna, nie daje największej radości, lecz czerpanie jak największej ilości przyjemności i pozytywnych emocji z otoczenia. A to nieodłącznie wiąże się z zawiązywaniem relacji z innymi ludźmi, wychodzeniem poza strefę komfortu, ryzykowaniem, robieniem szalonych rzeczy. Niezbyt to współgra z moim charakterem, jednak staram się przezwyciężać tę trudność. Jest to jeden z wielu powodów, dla których założyłem bloga — aby mieć motywację do robienia tych wszystkich wspaniałych rzeczy i móc dzielić się z innymi moim podejściem do życia. W momencie gdy stanę się choć dla jednej osoby inspiracją, będzie to dla mnie sukces. Jeżeli kogoś rozśmieszę to też spoko.
W lutym 2016 rzuciłem swoje dotychczasowe życie i kupiłem bilet w jedną stronę do Ameryki Południowej, także prócz wpisów dotyczących życia, opisuję swoje przygody, a i zdarza mi się czasem napisać coś stricte podróżniczego. I mam też ładne zdjęcia na instagramie.
Dołączysz do mnie?
Kamil Zych vel Zdzisław
Bądź na bieżąco z wpisami na moim blogu! Polub na Facebooku, napisz na Twitterze, zobacz na Instagramie i przeglądaj na RSS.
Nigdy nie spodziewałbym się, że zacznę pisać coś z własnej woli. Tworzenie tekstu w ramach zajęć z języka polskiego było dla mnie udręką, podobnie jak dyktanda. Nigdy nie umiałem być gorszy, a tam mi ewidentnie nie szło. Przeżywałem to strasznie i nie umiałem się zmusić do pisania, konsekwencją tego były naprawdę kiepskie (nawet jak na dziecko) teksty. Dotknęło mnie to do tego stopnia, że zapamiętałem historię koleżanki, którą pani polonistka wychwalała i kazała jej przeczytać przed całą klasą. Było to tak dawno temu, że jedyną rzeczą jaką pamiętam był główny bohater – kaczka. Obiecałem sobie wtedy, że jak będziemy pisać kolejne wypracowanie z inną nauczycielką, to napiszę taką samą historię.
Nigdy się tego nie doczekałem. Nigdy więcej żadna inna nauczycielka nie kazała nam pisać opowiadania. Teraz widzę jakie to było niepoważne, ale niezmywalny znak na psychice pozostał.
Dopiero nauczycielka w ogólniaku zachęciła mnie do pisania. Myślę, że ona sobie z tego nawet nie zdaje sprawy, ale to dzięki niej zacząłem pisać. Co prawda tylko do szuflady, ale jak już wspominałem trauma pozostała. Wtedy też odkryłem na nowo przyjemność płynącą z czytania książek. Dlaczego na nowo? Otóż w podstawówce zmuszono mnie do przeczytania pewnej lektury – W pustyni i w puszczy. O bogowie, ale to było gówno! Tak się zraziłem do książek, że żadnej do ręki nie wziąłem przez lata! Później się pogodziłem z książkami, jednak lektury szkolne zawsze pozostały mi wrogiem. Planuje przeczytać ją po raz kolejny, żeby móc zmierzyć się z potworem z dzieciństwa, ale to może kiedy indziej. Tak samo jak komentarz na temat kanonu lektur.
Powróciłem więc do książek, zacząłem chłonąć ich ogromne ilości, różnych autorów, różnej tematyki, co tylko wpadło mi w ręce i wydało się interesujące bądź godne przeczytania (Choć przy tych godnych przeczytania nie raz się zawiodłem). Jak ja lubię czytać! Czułbym się źle, gdybym tylko czytał książki nie dając nic od siebie. A że życie dostarcza najlepszych scenariuszy postanowiłem uważnie obserwować swoje otoczenie i wyklarował mi się pomysł na książkę.
Jednak napisanie książki to nie jest taka prosta sprawa. Dodatkowo nie zniósłbym, gdyby moja książka została nie doceniona. Jaki czynnik decyduje o tym, czy książka odniesie sukces, czy nie? Mnóstwo genialnych książek zostanie nigdy nie odkryte przez całe rzesze odbiorców, podczas gdy istnieją mierne książki które większość osób zna. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze brak jakiegokolwiek doświadczenia mojego w pisaniu do szerszego grona odbiorców. Porażka gwarantowana. A jak wspominałem, nie przepadam przegrywać.
Dlatego też założyłem bloga. Świetny sposób, żeby przećwiczyć pisanie do większej grupy odbiorców, możliwość zawierania swoich myśli, które w innych okolicznościach mogłyby ulecieć, a przy okazji mogę wyedukować trochę czytelników, przekazać swoje poglądy.