Początki mogą być różne, lecz każdy związek kończy się dokładnie w tym samym momencie. Oczywiście po tej chwili możecie się jeszcze spotykać, możecie mieć nadzieję, możecie wierzyć, że jeszcze wszystko się ułoży, ba możecie nawet nigdy się nie rozstać. Jednak wyrok już zapadł, związek się skończył.

Photo credit: Georgie Pauwels / Foter / CC BY
Najgorsza praca na świecie
Pracowaliście kiedyś na wózkach widłowych? Ja też nie, ale kolega mi opowiadał. Dla ułatwienia nazwijmy go Seba i wspomnę jeszcze, że jest on koneserem najgorszych prac. Ze wszystkich zajęć, których najbardziej nie chciałbym się podejmować, on nie był tylko szambonurkiem. Albo się nie chwalił.
Trafił bardziej do obozu niż zakładu pracy, gdzie mieszkając w barakach wśród Ukraińców musiał wraz z nimi wyrabiać stachanowskie normy z wypłatą na akord. Dokładniej to dostawał spis produktów i musiał je dostarczyć jak najszybciej do ciężarówki. Wszystko to miało miejsce w ogromnym niczym smutek po Mufasie magazynie, za pomocą wózka widłowego stojącego. Żeby jak najszybciej się wyrobić, całe zamówienie załatwiał za pomocą pojedynczego przejazdu — w końcu prawdziwy facet bierze wszystkie naczynia na raz. W większej skali ta sama zasada też działa.
Podczas tej zabawy w tetris słoikami ogórków, puszkami kukurydzy, kartonami mleka, paczkami mięsa i całą resztą jedzenia należy je zabezpieczać folią. Zwykła przeźroczysta folia, którą owijamy wieżę spożywczą, aby ta zachowała wertykalny kształt, zanim dotrzemy do ciężarówki. Mimo tego trzeba być bardzo ostrożnym. Jeżeli nasza wieża jest spora, a my wejdziemy w zakręt z za dużą prędkością, usłyszymy charakterystyczny odgłos rozciągającej się folii. Najgorzej.
Jedyne co nam wtedy pozostanie, to bezradnie czekać na katastrofę. Bo to, że wieża się przewróci jest pewne, mimo że może to potrwać nawet kilka minut. Pierwszego dnia pracy Seba w taki sposób skasował kilka palet śledzi. Przez kolejne trzy miesiące, gdy ciągle tam jeszcze pracował, pół magazynu śmierdziało rybą. Tak samo sprawa ma się ze związkami. I nie chodzi o to, że śmierdzi rybą.

Photo credit: 藍川芥 aikawake / Foter / CC BY-NC-ND
Taki moment, w którym każdy związek się kończy, to utrata zaufania. Niejednokrotnie ludzie żyją z tym przez całe lata, a nawet nigdy się nie rozchodzą, jednak nie nazwałbym tego związkiem.
Wypowiadając magiczne „będziesz ze mną chodzić?”, musimy dać drugiej osobie sto procent zaufania. Odsłonić tę miekką, delikatną część naszego jestestwa i wpuścić ją tam, z nadzieją, że nie zrobi nam krzywdy. Jesteście we dwoje przeciwko całemu światu, tak jak Bonnie i Clyde, jak Leon i Matylda, jak Winson Smith i Julia, jak jak Mały Książe i Lisek (nigdy nie lubiłem róży). Clyde nie podejrzewał Bonnie o zdradę, gdy ta wychodziła ze znajomymi, a Matylda nie sprawdzała Leonowi facebooka ani telefonu, gdy ten brał kąpiel.
Strata zaufania jest o wiele gorsza niż potworne pierwsze wrażenie. Z tego drugiego da się jeszcze uciec, a w przypadku straty zaufania niepewność pozostanie na zawsze w sercu, niczym okruch lodu u Kaya. Za każdym razem zastanawiać się, czy nie zostaliśmy okłamani, zwracać uwagę, czy się wylogowało z facebooka, poprosić znajomych, aby korespondencje wysyłali na adres służbowy, zawsze zabierać ze sobą telefon do łazienki, nawet jeżeli nie mamy nic na sumieniu. Wtedy zamiast razem przeciwko światu, jesteśmy osobno przeciwko sobie.

Photo credit: kelley_leigh / Foter / CC BY-NC-SA
Dajesz kredyt zaufania drugiej osobie i jeżeli ona nie jest w stanie dać tobie tego samego, jesteście na równi pochyłej. Niezależnie od tego czy Cię zdradziła, czy też nigdy nie obdarzyła Cię zaufaniem i w imię swojej paranoi naruszyła Twoją prywatność, a z czasem będzie tylko gorzej. Osoby nie mające zaufania, będą w swoich sadomasochistycznych zapędach drążyć tak długo aż znajdą jakiś, nawet urojony powód, żeby pogratulować sobie w duchu przez łzy zdaniem „a nie mówiłam/em?”.
Lepiej poszukać kogoś, z kim można rzucić świat na kolana i nie obawiać się noża wbitego w plecy.