Gdy byłem bardzo mały, chciałem dostąpić zaszczytu zjedzenia kanapki z vegetą. Nie wiem dlaczego, nie wiem skąd ten pomysł przyszedł mi do głowy. Niestety rodzice faszerowali mnie kanapeczkami z serem, szynką, ogóreczkiem, pomidorem i starannie obciętymi skórkami. Myślałem wtedy, że cały świat jest przeciwko mnie.
Mc Donald
Podrosłem trochę, udało mi się skonsumować jedną. Nie byłem zachwycony, wtedy prawdopodobnie po raz pierwszy pomyślałem sobie „ale kiedyś byłem głupi”. Co najmniej raz w tygodniu taka myśl przechodzi mi przez głowę i jeśli przez dłuższy okres jej nie ma, jestem zaniepokojony.
Następnie oczarował mnie amerykański sen i kojarząca się z nim kanapka z McDonalds. Dokładniej Big Mac — podwójne mięso, cheddar, sałata, ogóreczek, apetycznie wyglądająca (na reklamach) bułka, a przede wszystkim świadomość obcowania z wielkim światem. Takie jedzą wielcy ludzie w wielkim świecie, myślałem sobie. A teraz ja mogłem mieć z nimi coś wspólnego. Big Mac jawił mi się jako najlepsza kanapka. Ale kiedyś byłem głupi.
Subway
Następnym krokiem było odkrycie Subwaya. Gdy Pan ekspedient (kanapkowicz? kanapiarz?) zaaplikował tuńczyka łyżką do lodów, mózg przeszedł na fale beta. Za to częstotliwość pracy serca zmieniła się odwrotnie proporcjonalnie. Podczas nakładania warzyw byłem bliski osiągnięcia zen. Miałem ochotę klaskać. Wydanie 20zł ze studenckiego budżetu na kanapkę, było sporym wyrzeczeniem, jednak nie żałowałem. Ze łzami szczęścia w oczach wyszedłem, żeby pożreć jak zwierzę coś, o czym wtedy myślałem najlepsza kanapka na świecie. Ale kiedyś byłem głupi.
Skoro już mowa o Subwayu, nie mogę sobie odpuścić pewnej dygresji. Przez długi czas bardzo lubiłem tam jadać, jednak jest coraz gorzej. Jakość produktów jest podobna, jednak ich ilość zmniejsza się z roku na rok. Jeżeli nie przypilnuję, większość warzyw dostaje w jednostkach orzeszków arachidowych. Czyli w ilościach śladowych. Do tego mięso zaczęło być porcjowane!
Na malutkich, białych, papierowych tackach leżą ułożone śladowe ilości mięsa. Żeby pracownicy nie kradli, żeby ludzie nie dostawali zbyt dużo, czy żeby upewnić się, że każdy dostanie tyle samo? Powód nieistotny, bo wygląda to o wiele gorzej niż nabieranie z pojemnika pełnego mięcha. Koniec dygresji, przechodzimy do części właściwej.
Panini
Florencja, ciepły październikowe popołudnie. Po całym dniu zwiedzania i zjedzeniu niezbyt udanego obiadu zmysły mam wyczulone. Przechodzę spacerowym krokiem przez Piazza della Signoria, mijam fontannę z posągiem Posejdona (w Gdańsku jest ciekawsza), prawie nie patrzę na penisa Dawida, reprodukcji Michała Anioła, największe wrażenie sprawia na mnie Perseusz trzymający głowę meduzy. Wnet zauważam kilka osób zajadających się dobrze zapowiadającym się jedzeniem. Wymiana paru zdań, idź prosto i po prawej będzie Antique. OK, no to idę.

Nie do końca Antique. Łatwo było znaleźć to miejsce, kolejka ciągnęła się jak papier toaletowy lub kolejka po niego 20 lat temu. Po lewej widzimy winko i kieliszki self service. Wino można było kupić i wypić wszędzie, od piekarni po cukiernie. Raczej nikt nie znał znaczenia słowa koncesja.

W taki sposób prezentowały się półprodukty. Nie tylko te mięsne, niestety okazało się, że nie zrobiłem zdjęcia serów. Byłem zbyt podekscytowany perspektywą zbliżającego się jedzenia.

Zwróćcie uwagę na pieczywo. Przynosił je starszy Pan w okularach i fartuchu przyprószonym mąką z piekarni po przeciwnej stronie ulicy. Nigdzie nie widziałem informacji co można tu zjeść, jednak nie miałem żadnego problemu z podjęciem decyzji.-Where is the menu?
–I am the menu.
–One perfect sandwich please.

Tutaj widzimy połączenie szynki parmeńskiej z serem mozzarella w formie tradycyjnego zdjęcia przed rozpoczęciem konsumpcji.
Jakbym nie miał zdjęcia, to tak jakbym jej nie zjadł. Tak naprawdę gdy pierwszy raz dostałem kanapkę, zjadłem ją zanim zdążyłem pomyśleć o wyciągnięciu aparatu.

Wersja pikantna, z pieczonym karczkiem. Na 2 noce spędzone we Florencji jadłem tu aż 3 razy, a raczej tylko 3 razy. Będę tęsknił za wami, kanapeczki. Rzuciłem sobie okiem na tripadvisora. Numer 1 wśród prawie 2000 przybytków znajdujących się we Florencji. Ma się nosa.
Być może kiedyś zjem jeszcze lepszą kanapkę i wtedy pomyślę „ale kiedyś byłem głupi”.
Przynajmniej taką mam nadzieję.