Wbrew pozorom nie jest to wpis o tym, że tatuaż nie czyni z nas kryminalisty, tylko o tym co ja sobie wydziarałem, co to znaczy i co o tym myślę.
Jakieś dwa lata temu opublikowałem wpis o takim samym tytule. Już mi się więcej nie podoba, jednak ostatnie zdanie pozwoliłem sobie zostawić.
Opisywałem tam na początku jakieś bzdurne wynurzenia redaktorzyny z brukowca mające świadczyć, że kilkanaście mililitrów tuszu pod naskórkiem przesączy się powoli w krwiobieg, następnie przekroczy barierę krew-mózg i zmieni Twoją osobowość na patologiczną. Ze skłonnościami do jazdy po alkoholu, niebezpiecznych zachowań seksualnych i zamiłowaniem do disco polo. Albo, że tylko patologiczni ludzie robią sobie tatuaż. Nie pamiętam już dokładnie, zresztą już mnie to nie obchodzi.
I ten wpis siedział gdzieś we mnie i uwierał. Nie tak jak drzazga, która przy najmniejszym naruszeniu wbija się w głąb ciała penetrując miękkie i delikatne tkanki. Albo lepiej porównać z zarostem, jak wtedy gdy na ogolonej twarzy znajdziesz pojedynczy włosek szydzący z Ciebie swoją długością. Bo tak naprawdę to namacalnie nie boli, tylko siedzi gdzieś w psychice. Zresztą drzazgi to nie miałem od wielu lat, a taki włos to znajdę po prawie każdym, kurwa, goleniu. I potem wiesz, że on gdzieś tam tkwi, szydząc z ciebie swoją obecnością. Jednak dopóki przypadkiem nie znajdziesz go palcem, można tę myśl zignorować. A gdy sobie o nim przypomnisz, to tak się składa, że nie bardzo jest jak się go pozbyć. Później wypada z pamięci i cykl się powtarza, za każdym razem zwiększając poziom frustracji.
Pisząc wpis o tym samym tytule wcześniej czułem potrzebę opisania takiego banału, że tatuaż nie ma nic wspólnego z tym czy jesteśmy dobrymi ludźmi i jakimi ludźmi w ogóle jesteśmy. I mimo tego, że mamy XXI wieku w kalendarzu, w US&A mieli czarnego prezydenta, a papieżem był Niemiec, zrobiłem to. Do tego zrobiłem to w bardzo ckliwy sposób, zupełnie niepodobny do mnie i niezbyt mi się podobał, a nawet było mi za niego wstyd. Teraz po prostu napiszę coś o moim tatuażu i jaki mam stosunek do pytania „co on oznacza?”
Co masz wydziarane?
Dużo różnych rzeczy. Spiralę, kwiatki, serduszko, kosmitę z space invaders, koła zębate, geometryczne konstrukcje. Trochę wypełnione, trochę zamalowane, trochę wycieniowane, trochę wykropkowane, większość w czarnym kolorze, trochę czerwonego. Wymyśliłem sobie kilka motywów, a także styl w jakim chce je mieć zrobione, a reszta była już inwencją tatuażystki. Potem użyłem tego, żeby zrobić sobie logo na bloga. Zresztą nie ma co za bardzo opowiadać, popatrzcie na zdjęcia.
Co oznacza Twój tatuaż?
Ten tutaj oznacza Boże kopsnij rozumu, a te kropki że jestem gitem. Takie rzeczy mi przychodzą pierwsze do głowy, jak ktoś się mnie pyta o znaczenie tatuażu. Dla mnie tatuaż to jest w głównej mierze ozdoba, i takie pytanie mógłbym przyrównać do „co oznacza, że dziś ubrałaś czerwone korale”, albo „jakie mają znaczenie Twoje sztuczne piersi?”.
Pytanie takie może mieć jeszcze sens, jak jakaś osoba ma pojedynczy i niewielki tatuaż, albo ewentualnie dotyczyć jakiegoś detalu. Jeżeli chodzi o osoby posiadające większy wzór, to zaryzykuję stwierdzenie, że jego znaczenie jest kwestią drugo-, trzecio– lub czwartorzędową czwartorzędną.
Także jeżeli chcecie podjąć dyskusję o tatuażu, z kimś kto ma coś większego niż delfinka na lędźwiach, albo smoka na bajsepsie, to lepiej zapytajcie o ulubionego artystę. O wiele lepiej się odpowiada na takie pytanie i nikt nie będzie od was oczekiwał znajomości tego konkretnego tatuatora, kiedy na świecie jest ich całe mnóstwo.
Kto jest moim ulubionym tatuażystą?
Skoro już pytacie, to przedstawię wam kto na mnie zrobił największe wrażenie. Jest to Mike, którego portfolio możecie zobaczyć tutaj, a ja wam pokażę kilka jego dzieł:






Nie mogę się doczekać, aż wrócę z podróży, znajdę pracę i odłożę wystarczająco floty, aby móc się u niego wydziarać.
Co prawda wszystkie te tatuaże opierają się głównie na czarnym kolorze, ale to nie jest tak, że inne mi się nie podobają. Taki z całą gamą jaskrawych kolorów też bym chciał, tylko że jeszcze prace innego tatuażysty nie wywarły na mnie takiego wrażenia. Jestem otwarty na różne style i jeżeli znacie kogoś, kogo prace wgniatają w fotel, to zostawcie informację w komentarzu.
Aaa, miałem zostawić ostatni wers z poprzedniego wpisu. Głównym przesłaniem tego wpisu już się podzieliłem w ostatnim wersie poprzedniego akapitu, ale niech obietnicy stanie się zadość. Trochę niezbyt już pasuje, no ale zasiadając do edycji tego wpisu po raz pierwszy tak sobie zaplanowałem, no to nie będę tego zmieniał.
Jeżeli planujesz sobie zrobić tatuaż pantery, bo jesteś zwinny, niedźwiedzia, bo jesteś silny i sowy, bo jesteś mądry, to daruj sobie ten ostatni.