Ciągle żyję. A od prawie dwóch tygodni jestem w Kolumbii, która jest najbardziej złożonym i różnorodnym krajem jaki dotychczas widziałem. Byłem między innymi w Bogocie — stolicy kraju i tam wykupiłem sobie rowerową wycieczkę po mieście. A raczej po jej malutkim skrawku, który jest przyjazny turystom, bo niemożliwością jest zwiedzić 7 milionowe miasto w przeciągu kilku godzin. W dodatku nie najeździłem się za bardzo, bo zatrzymywaliśmy się w wielu miejscach i przewodnik tłumaczył nam jak wygląda i działa kraj, oraz dlaczego. No i faktycznie jest to interesujące.
Kokaina
Nie można pominąć tego tematu wypowiadając się na temat Kolumbii. Śnieżnobiały proszek o silnych własnościach uzależniających, który jest głównym sprawcą tego jak wygląda ten kraj i dlaczego. Bo są tam duże pieniądze i jest też popyt. Rozwija się też biznes, a że nielegalny, to każdy musi dbać o swoje bezpieczeństwo. Inwestując adekwatne do zarabianych pieniądze. Dlatego też Pablo Escobar nakazał zaatakować czołgami i doszczętnie spalić budynek sądu najwyższego w stolicy kraju — Bogocie.
Liście koki dla rdzennych mieszkańców były wykorzystywane w obrzędach religijnych, a także wspomagały ludzi, przebywających w górach. Same liście posiadają jedynie minimalną ilość substancji znanej jako kokaina, dlatego potrzeba ich dużo. Jedynym sposobem, aby to osiągnąć jest przekręcenie śruby lokalnym farmerom, poprzez gangi narkotykowe. W skutek tego cała ta wojna dotknęła tysiące niewinnych ludzi, szczególnie na północy kraju.
Żeby rozwiązać tę spiralę przemocy i nielegalnych pieniędzy trzeba by albo przekonać wszystkich ludzi, aby przestali brać kokainę, albo uczynić ją legalną w każdym miejscu na świecie. Żadna z tych opcji nie wydaje się być zbyt prawdopodobna, a każdy zakup narkotyków sprawia, że pośrednio masz na rękach ludzką krew.
Dopiero od niedawna zrobiło się na tyle spokojnie, że do kraju mogą zacząć zjeżdżać turyści. Jakieś kilkadziesiąt lat temu. Nie znaczy to jednak, że jest tutaj bezpiecznie, szczególnie w większych miastach. Małe miasteczka to nie mogą sobie pozwolić na złe opinie, bo turyści przestaną je odwiedzać, więc tam jest dość bezpiecznie, jednak wiadomo, uważać na siebie trzeba.
Inaczej sprawa wygląda w większych miastach. W najpopularniejszych turystycznie miejscach i podczas dnia w pobliżu atrakcji bardzo często widuje się policję, a nawet widziałem żołnierzy z granatnikiem i CKMem. W tych miejscach jest bezpiecznie, trzeba tylko za bardzo się nie oddalać i nie robić niczego głupiego. Gdy nam się to uda, to podróżowanie tutaj jest bezpieczne i nie ma się czego bać.
Kolumbia ma też wspaniale zachowaną przyrodę, którą paradoksalnie uratowały wojny narkotykowe. Po prostu strach było się zapuszczać z dala od głównych dróg, więc cała ta natura służyła jako kamuflaż dla producentów i przemytników, przez co nie była niszczona. Teraz sytuacja się trochę zmieniła i władze eksploatują paliwa kopalne, oraz prowadzą intensywną wycinkę z dziewiczych terenów dżungli.
No i nie edukują młodzieży. Największym problemem każdego kraju jest niewystarczająca edukacja (co gorsza gdy w jej ramach następuje jeszcze religijna indoktrynacja), a skupienie się na jej poprawie może rozwiązać większości problemów w przeciągu kilkudziesięciu lat. To z powodu jej braku ludziom wydaje się, że zniszczenie środowiska naturalnego, aby przerobić je na deski czy trofea (słuszne skojarzenie z moim ulubionym ministrem Szyszko) jest bardziej wartościowe niż otoczenie go opieką. To z tego powodu w Kolumbii będącej producentem jednej z najlepszych kaw na świecie nie można się jej napić, bo wysłanie wszystkiego na eksport jest ważniejsze niż zadowolenie swoich obywateli.
Ta świadomość jest trochę większa w dużych miastach, gdzie starają się ją przekazywać wszem i wobec za pomocą wszelkich dostępnych środków. Szczególnie przypadły mi do gustu murale, czy inne graffiti na ten temat, których w Bogocie było strasznie dużo.
I w Kolumbii się tańczy salsę. Ale o tym napiszę innym razem. W ogóle niedługo (może nie aż tak niedługo, bo muszę je napisać) wrzucę podsumowanie siódmego miesiąca, w którym będzie sporo nowych historii i zdjęć, bo od czasu kiedy podróżuję z ziomeczkiem, to o wiele mniej czasu spędzam przy internecie i praktycznie nic w tym czasie nie wrzucałem.
Takie parę słów skleciłem o tym, że nie tylko w naszym kraju jest ciężko, oraz że się narzeka na historię i politykę. Albo o Kolumbii. Na koniec zostawię wam jeszcze kilka zdjęć.

Na północy kraju raczej spokojnie. Część miejscowości można osiągnąć i opuścić jedynie za pomocą łodzi, a taka izolacja sprzyja spokojowi.

Prostytucja wydaje się być tutaj legalna. Z drugiej strony narkotyki też wydają się tutaj być legalne, a wcale tak nie jest.