Coś, czego nie można przegapić będąc w Budapeszcie. Cotygodniowy targ odbywający się w najstarszym i najpopularniejszym ruin pubie — Szimpla.
Co niedzielę od godziny 9 do godziny 14 można, a nawet należałoby tutaj wstąpić. Szimpla, to najbardziej klimatyczny ruin pub w mieście, zdobywca 3 miejsca w głosowaniu organizowanym przez Lonely Planet na najlepszy bar na świecie, zazwyczaj jest odwiedzany wieczorami. Można sobie wypić piwko lub fröccs w jednej z kilkunastu nastrojowych sal, bądź na świeżym powietrzu. Nie znajdziemy tutaj równych rzędów stolików, ani kelnerów pod muszką. Za to znajdziemy mnóstwo rzeczy, których się nie spodziewamy. Elektronika pozawieszana na suficie, sterowana panelem kontrolnym, wanna przecięta na pół i przerobiona na kanapę, wrak samochodu na środku placu w ramach stolika, odrapane ściany obarczone podpisami gości we wszystkich językach, punkt gdzie można zamówić fajkę wodną, kobietę sprzedającą marchewki do pochrupania, stare dziecięce rowery i wiele, wiele innych. Stanowi on miejsce #mustbe w Budapeszcie, a odwiedzenie go podczas dnia w ramach farmers market tylko dodaje mu uroku.
Znajdują się tutaj regionalne, domowe i ekologiczne produkty spożywcze — wędliny, sery, pikantne pasty paprykowe, pieczywo, sezonowe warzywa i owoce, kiszone papryki, a i można kupić miskę gulaszu czy bułkę z ww. składnikami. Cały czas jest to jednak pub i do takiego śniadanka można sobie zamówić coś do picia przy barze. Jeżeli planujecie przywieźć sobie do kraju, bądź kupić komuś na prezent węgierski produkty, nie róbcie tego w supermarkecie — niewiele zaoszczędzicie, a jakość będzie o wiele gorsza.

Brama otwarta, można wchodzić

Serki wiejskie, łącznie z degustacją.
- Figurka sugeruje jaki to rodzaj sera

Śniadanko do wyboru, do koloru.

Warzywa i zioła od prawdziwego farmera.

Tutaj miał gość fantazję. Dżemy śliwkowe z dodatkami takimi jak kardamon, chilli, czekolada do degustacji a w tle o wiele więcej ciekawych połączeń.

Popularne węgierski kiszonki w occie.

Domowe makarony! Świetna sprawa

Sporo mięcha

Kabriolet za stoiskiem z miodami

Efekt zaprowadzenia tam moich aktualnych gości z couchsurfingu.
Pamiętam targ w moim rodzinnym mieście. Byłem wtedy bardzo mały, mnóstwo starych grubych bab mnie taranowało, było głośno i mówili po śląsku. Żeby móc to jakoś przeżyć myślałem sobie o tym, że jak podrosnę to tu wrócę i poroztrącam wszystkich, jednak nigdy tego nie zrealizowałem. A u was w mieście są takie targi? Jeśli tak to jakie na was sprawiają wrażenie?