Ostatnimi dniami cała Polska żyła historią wymrożonego chłopca. Wszystko skończyło się szczęśliwie, wręcz podręcznikowo. Następnie napisano na ten temat artykuł. I to jeden z takich lepszych, w dodatku przedstawiający Polaków w pozytywnym świetle.

Photo credit: SamuelJohn.de / Foter / CC BY-SA
Cud
Bardzo nie lubię tego słowa. Sugeruje nam, że pewne zjawisko było niezbyt prawdopodobne, ale jakimś niewyobrażalnym przypadkiem zakończyło się pomyślnie. Rozwój nauki postępuje, dzięki temu ludzkość jest w stanie stale rozszerzać granicę swoich możliwości.
Za sto, dwieście lat takie wybudzanie nie będzie niczym szczególnym, możliwe że zbliżymy się nawet do Zajdlowskiej liofilizacji. Zresztą spójrzmy na to z innej perspektywy. Jak w XIX w. ludzie zareagowaliby na antybiotyki, anestetyki, czy chociażby latarkę? Cud!
Teraz trochę o tym ARTYKULE. Jest bardzo dobry, aż przyklasnąłem w dłonie przy lekturze. Konkretny research, rzetelnie przedstawione fakty, dużo informacji, nazwiska oraz zdjęcia osób dzięki którym cała ta akcja zakończyła się pomyślnie.
No i nareszcie jakiś pozytywny akcent. To już nie epidemia samobójstw, afera rządowe, nagi Kubuś Puchatek deprawujący dzieci, wiecznie aktualny Smoleńsk czy jakiekolwiek inne wydarzenie wywołujące rzęsiste łzy na twarzy czytelnika. Dlatego też bardzo się cieszę, że opisano zjawisko wyjątkowe na skalę światową, kładąc nacisk na ludzi i ich ciężką pracę.
Bo to Polska właśnie
Nie umiemy być z siebie dumni. Powyższy artykuł jest jednym z chlubnych wyjątków, ale zazwyczaj do zagranicznych mediów dostają się zgoła inne informacje. Zatruta żywność, sól drogowa zamiast spożywczej, Smoleńsk (wciąż aktualny), czy też torturowanie terrorystów.
Sami też nie robimy sobie dobrego PR. O wiele chętniej dzielimy się informacjami lub plotkami o skandalach, aferach i oszustwach. Nawet jeśli uda się gdzieś prześlizgnąć informacji o Polskim sukcesie, to od razu będzie można podziwiać grupę entuzjastów mobilizujących hasłami „i tak nie wykorzysta potencjału w tym kraju”, „sprzeda pomysł i za granicą będą na tym zarabiać”, czy też „hańba!”.
Z krajem powinno być tak jak z przyjaciółmi. Przy obcych chwalę, krytykuję na osobności. W interesie każdego jest, żeby nasz kraj był widziany jako przyjazny, rozwijający się i gwarantujący wiele możliwości, nawet jeżeli nie do końca tak jest. Mimo tych niezbyt sprzyjających warunków mamy czym się pochwalić — światowej klasy artyści, sportowcy, naukowcy, czy właśnie lekarze.
Kto Ciebie doceni?
Jak to kto? Nikt. Nikt, jeśli samemu się wcześniej nie docenisz.
To jest dokładnie ten sam tok rozumowania co powyżej, sprawdza się on również w przypadku jednostek. Niestety ciągle siedzi w ludziach sowiecka mentalność, chęć równania wszystkich do tego samego poziomu.
Jednak z niskich nie zrobi się wysokich, a z głupców mądrych, dlatego należy konsekwentnie tłamsić wszystkie próby wybicia się ponad przeciętność, a raczej pochwalenia tym. Ten sam idiotyczny mechanizm stosujemy wobec samych siebie, argumentując swoje sukcesy szczęściem, przypadkiem, czy cudem.
Doceń się sam
Wszystko co osiągnęliśmy, to wynik naszej ciężkiej pracy. Nawet jeżeli mieliśmy niebywałe szczęście znaleźć się w odpowiedniej chwili, w odpowiednim miejscu, lub wręcz wydarzył się cud, nikt inny nie musi o tym wiedzieć.
Niech myślą, że jesteśmy zajebiści.